- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Na początek ważne pytanie, czy Donald Tusk jest inteligentny, wręcz błyskotliwy? Odpowiedź nie jest oczywista jedynie dla trolli, przeto nie będę jej udzielał expressis verbis. Skąd jednak wziął się niewątpliwy sukces wyborczy Donalda Tuska zarówno w 2007, jak i w 2023 roku? Pokrótce przedstawię swój punkt widzenia.
Donald Tusk jest postacią znaną od początku tzw. transformacji ustrojowej. We wczesnych latach dziewięćdziesiątych nie stał w pierwszej trójce, lecz był w pierwszym szeregu polityków w szerokim tego słowa znaczeniu, albowiem współtworzył proniemiecki Kongres Liberalno-Demokratyczny, a w wyniku fuzji został wiceprzewodniczącym Unii Wolności.
Dlaczego tak mocno go eksponowano w głównym nurcie politycznym, skoro w czasie stanu wojennego nie był w zasadzie szerzej znany? To dobre pytanie, tym bardziej, że ówczesne media przedstawiały go jako patentowanego lenia. Pamiętam, jak jego tydzień pracy jako wicemarszałka Senatu opisywała bodaj RzePa. Wychodziło na to, że pracował 2-3 godziny dziennie przez 4 dni w tygodniu. No, ale widocznie miał inne zalety, skoro III RP (PRL-bis) nominowała go do roli politycznej gwiazdy.
W jaki sposób Donald Tusk osiągnął wygraną nad Jarosławem Kaczyńskim i to dwukrotnie? To ważne pytanie, które nie może ograniczać się li tylko do jednej przesłanki. W mojej ocenie Donald Tusk wygrał, albowiem świadomie postawił na liczne wady narodowe Polaków, czyli na ignorancję prawną i ekonomiczną większości społeczeństwa, na bezinteresowną zawiść, na kłótliwość z byle powodu, na przekonanie niemal każdego Polaka, że zna się na wszystkim i w związku z tym wszystko da radę skrytykować oraz na niespotykanie krótką pamięć znakomitej większości polskiego społeczeństwa.
Od dawna znane jest powiedzenie, że gdzie dwóch Polaków, tam muszą istnieć co najmniej trzy partie, że mądry Polak po szkodzie (chociaż i ono słabo się sprawdza, co chyba jako pierwszy zauważył Jan Kochanowski w słynnej fraszce), że najgorszym pracodawcą dla Polaków na Zachodzie (wręcz krwiopijcą) zawsze był inny Polak, że Polak-nieudacznik (a takich jest wielu) zrobi wszystko, by dokuczyć albo upodlić innego Polaka, który osiągnął osobisty sukces etc. etc. Typowego Polaka wyróżnia jeszcze jedna cecha, tj. niebywała umiejętność wypierania z siebie wszystkiego, co mogłoby świadczyć o jego niedoskonałości, nie mówiąc już o przyznaniu się do błędu. Praktycznie zero samokrytyki i dystansu do siebie w kwestiach politycznych.
Do opisania tego polskiego "fenomenu" Rafał Ziemkiewicz ukuł termin "polactwo", zaś sam Donald Tusk stwierdził po prostu, że "polskość to nienormalność". Nie ma się o co obrażać, bo coś w tym rzeczywiście jest. Nieważne przy tym są zawiłe losy Polski oraz działania zaborców (najeźdźców) na rzecz pogłębiania lub co najmniej utrwalania podziałów, zwłaszcza przez Rosję i Niemcy, a także fakt wymordowania autentycznych elit w czasie II Wojny Światowej i skutecznego zastąpienia ich później typową inteligencją pszenno-buraczaną w waciakach i walonkach. To oczywista oczywistość, ale nie o to mi chodzi.
Weźmy banalny przykład kilkuset tysięcy nielegalnych wiz sprzedawanych przez polityków PiS na bazarach w Afryce. Kompletnie nic z tego nie wyszło w czasie popisów Michała Szczerby, ale w ludziach zostało rzeczone kilkaset tysięcy lewych wiz, o czym miałem okazję przekonać się w ostatni weekend. Potrafię to nawet zrozumieć, bo każdy żyje swoimi problemami, a nie sejmowym cyrkiem. Przy okazji ostrej dyskusji w większym gronie wakacyjnym zadałem jednak pod wpływem drinka głupie pytanie, które to konkretnie przepisy Konstytucji były łamane przez PiS, bo przecież łatwo to zweryfikować. Po usłyszeniu odpowiedzi wycofałem się, albowiem usłyszałem, że PiS łamał codziennie całą Konstytucję, każdy jej przepis, więc nie ma o czym dyskutować. PiS kradł codziennie, ksiądz Olszewski kradł, Romanowski kradł, Ziobro kradł, Morawiecki kradł, Kaczyński kradł, a teraz wykorzystują sztuczki prawne. Ba! Pojawił się nawet delikatny żal, że Tusk nie pozamykał ich bez wyroku, bo przecież później mógłby łatwiej zmieniać prawo, by uzasadnić odsiadkę swoich przeciwników.
Konkludując, Tusk ma bardzo dobre rozeznanie społeczne i doskonale wie, że na antypisowskiej retoryce, na stawianiu absurdalnych zarzutów bądź na łamaniu prawa w celu "naprawy praworządności" może zajechać do następnych wyborów parlamentarnych, a nie tylko do wyborów prezydenckich, na których wybitnie mu zależy, bo dzięki temu będzie mógł wrócić do ulubionego zajęcia, czyli nicnierobienia. Polacy zaś nie zmienią się istotnie ani w ciągu roku, ani nawet w ciągu kilku dziesięcioleci. Czy jest jakieś wyjście z tej nienormalnej sytuacji? To temat na inną notkę.
Autor: Beem.Deep
Tekst ukazał się na Salon24.pl 14 sierpnia 2024r